ZSP – Zagłębioski Spot Pick’upów

…W piątek jak przyjechałem to już było ciemno, ale bez problemu wyczułem, że wjechałem na właściwy parking. Na parkingu stały same fullsizy, a gdzieniegdzie wynurzał się jakiś plaskacz. Wszedłem do knajpy. Powitał mnie Burdy wręczając mi okolicznościową koszulkę zlotu. Dosiadłem się do stołu, po tym jak się ze wszystkimi przywitałem, zjedliśmy kolację i przy dźwiękach obijającego się co chwilę szkła chmielowego dyskutowaliśmy tylko na jeden temat, bo takie było przecież założenie spotu…

 

            

Ok. 23.00 większość ludzi rozjechała się do domów, bo byli miejscowi, a reszta udała się na pokoje. Ja z Blacksmokiem i Prawym poczekaliśmy na Miśka69, który dotarł ok. północy i posiedzieliśmy przy piwku do ok. godz 2.00 :).

 Rano o 9.00 śniadanko, potem skład się uzupełnił i pojechaliśmy na Pustynię Błędowską….

           

… nikt mi nie powiedział, że zjechać w dół jest w miarę łatwo, ale pod górę mają tam problemy nawet najbardziej wypasione terenówki, tylko każdy się pytał, kto zjedzie na ochotnika jako pierwszy, więc się zgłosiłem. Piasek pod kołami zapadał się jak rzadkie błoto, ale miałem dużo szczęścia, bo piasek był po mroźnej nocy i mokry, więc wdrapałem się, ku zdziwieniu gawiedzi, bez problemu, potem zjechałem drugi raz i po tych samych śladach już nie było tak różowo, a jak chłopaki zryli pustynię to się zaczęła walka z terenem, bo piasek nie dość, że miałki to jeszcze rozjeżdżony. Po dwóch podjazdach postanowiłem popatrzeć jak inni się męczą i stanąłem na wzniesieniu ogarniając wszystkich wzrokiem…

                

           

Przewspaniały widok. Dziesięć fullsizów wściekających się w terenie, mijających się na pustyni w totalnym nieładzie niczym na skrzyżowaniu w Bombaju. W pewnym momencie podjechał do mnie Blacksmoke Zbyszek i zabrał mnie na przejażdżkę. Zbyszek to człowiek który jak jest w terenie to czuje się jak na rajdzie przeprawowym na czas. Ni cholery nie oszczędzał Rama, szedł po tych wertepach jak burza, kosztem mojego kręgosłupa, ale ja lubię taką jazdę. Po pierwszym kontakcie mojej głowy z sufitem zapiąłem pasy, a potem lataliśmy ze wszystkimi kołami w górze. Nic nie urwaliśmy w aucie :). Po tym podjechaliśmy na górkę, trochę pogadaliśmy i zapakowaliśmy się do aut. Mercg wsiadł ze mną i prowadziliśmy resztę aut na miejsce widokowe z panoramą okolicy…

           

           

… Jechaliśmy kilkanaście minut przez różne wioski. Spojrzenia ludzi na kolumnę fullsizów są bezcenne, no i nie dało się nas nie zauważyć, a jak nawet ktoś był oporny na spostrzeżenia to zaznaczałem naszą obecność z Prawym trainhornami. Dojechaliśmy na „taras widokowy. Ustawiliśmy się do zdjęć dla prasy 😉 i podziwialiśmy widoki. Całe stado koni mechanicznych przewijało się non stop przed obiektywami. Z tego wszystkiego nie obejrzałem panoramy Pustyni Błędowskiej. No cóż … bywa . Potem udaliśmy się na następny przejazd terenowy. Jechaliśmy tak już dobre 20 minut, kiedy to EX Bugty wydał z siebie ostatnie tchnienie i zachmurzył drogę na całego. W jednej chwili stracił cały olej. Zanim zorganizowaliśmy pomoc dla kolegi minęło kilkadziesiąt minut i zrezygnowaliśmy jednak z terenowych igraszek na rzecz obiadu.

           

Dojechaliśmy na obiad, zjedliśmy i po krótkim odpoczynku udaliśmy się na tor cartingowy. Tam wykupiliśmy cały tor na ok. 3 godziny. Były eliminacje, potem ćwierć i półfinały i wreszcie finał który wygrał kolega Zbyszka. Ja po dwóch wyścigach odpadłem, a raczej odpadły moje ręce. Podziwiam kartingowców. Trzeba mieć power w łapach. Po gokartach wróciliśmy do restauracji i tam chłopaki zaczęli wieczorną posiadówę, na której mnie już zabrakło, bo musiałem się zawinąć do domu. Wypełniłem los na pickupa zlotu, pożegnałem się ze wszystkimi i udałem się na Wawę.

Pickupem zlotu został Ram 2500 CTD Blacksmoke’a.

 

tekst: drug
zdjęcia: uczestnicy zlotu
redagowanie: Sebastian O.